Faceci, jak
to faceci. Od razu zawiesili wzrok na szczupłej blondynce i uśmiechnęli się
szerzej.
- A to druga pani fizjoterapeutka, Sarah Kutz. Obie, wraz z Anną,
będą rywalizować o miejscu w sztabie i to ja wybiorę odpowiednią kobietę na to
stanowisko.
Anna
spojrzała na chłopaków. Oprócz zaobrączkowanego Wanka i Severina, oraz z jakiś
powodów Marinusa, wszyscy taksowali wzrokiem tlenioną. Westchnęła tylko
uśmiechając się pod nosem. Werner to podłapał i jego twarz również przeciął uśmieszek rozbawienia się na widok
skoczków. Jej uwagę przykuł Andreas. Był lekko zmieszany faktem, że przeleciał
panią fizjoterapeutkę w pociągu. O romansie w kadrze nie było mowy. Sam
przypadek Thomasa Morgensterna u Austriaków pokazał, że to zły pomysł i zostało
to zabronione w pozostałych ekipach.
- Panie pojawią się na naszym zgrupowaniu w Egipcie za dwa
tygodnie. Na razie to tyle, ćwiczcie, a ja zaraz wracam.
Anna
ruszyła za trenerem, nie zważając na fakt, że Sarah zaczęła się integrować z
resztą.
- Modliszka, zawróci im w głowach – usłyszała jęki Schustera.
- Wiesz dobrze, że to taki typ kobiety, na którą wszyscy lecą…
- Niestety… Mogę Cię o coś poprosić?
- Słucham…
- Obiecaj mi, że spróbujesz ją pokonać, jeśli chodzi o jakość
pracy i podejście do chłopaków. Tylko wtedy się jej pozbędziemy. Mam związane
ręce. Jeśli bym jej nie przyjął, wyrzuciliby mnie na zbity pysk.
- Rozumiem, nie martw się. Zrobię co mogę. Ale ja też ma prośbę…
- Tak?
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz o tym, że mam córkę.
- Obiecuję. A powiesz mi jeszcze jak mała ma na imię?
- Grace – uśmiechnęła się delikatnie.
- To wiemy co robić. Do dzieła. Za dwa tygodnie widzimy się na
lotnisku w Monachium. Weź dużo letnich rzeczy. W Egipcie jest super ciepło –
pożegnał się z nią uciskiem dłoni.
Szła w
kierunku stacji i zauważyła, że miała jeszcze kilka minut do pociągu. Wyrobiła
się idealnie. Usiadła na peronie i dopiero teraz do niej dotarło, co się
dzieje. Wiedziała, że będzie ciężko, ale musiała to zrobić. Widząc zarobki
netto na umowie, którą podpisała, nie czuła niepokoju. Wręcz ogarnął ją spokój,
bo jeśli wytrwa do końca sezonu, to zarobi na spokojne życie na najbliższy rok.
***
- Jestem! – krzyknęła w progu, mając pewność, że mała jeszcze
nie śpi.
- I jak poszło?
- Mam tę pracę – uśmiechnęła się delikatnie. Lisa uściskała
mocno córkę.
- Wiedziałam, że Ci się uda kochanie.
- Co prawda muszę rywalizować o miejsce z tlenioną gówniarą,
która okazała się córką jakiegoś ważnego faceta, ale spróbuję.
- Moja córka wróciła – usłyszała szept przy uchu.
- Jak Grace?
- Spokojna. Ale trzymała za Ciebie kciuki przez cały dzień.
Dobrze, że Ci się udało.
- Ale wiesz z czym to się wiąże?
- Wiem. Porozmawiamy z małą i zrozumie. To mądre dziecko.
***
Wyjazd
nadszedł szybciej niż przypuszczała. Dwa tygodnie od rozmowy kwalifikacyjnej,
stała na lotnisku w Monachium oczekując ze skoczkami na odprawę. Od razu
złapała dobry kontakt z Severinem i Wankim. Żartowali praktycznie cały czas i
nie mogli się nadziwić, jak wiele ich łączy. Byli starsi od niej, ale w żadnym przypadku nie czuła się na swoje 23 lata. Bardziej na
26.
W samolocie
dostała miejsce obok Marinusa. Chłopak przyglądał się jej uważnie od pierwszego
dnia, gdy się poznali.
- Mam coś na twarzy? – spytała z uśmiechem, chcąc przełamać
niezręczną ciszę.
- Nie, skądże! Po prostu… - urwał. Podrapał się nerwowo po
głowie jakby szukając słów. – Zadziwiasz mnie. Jesteś tak inna od tej blondyny…
- To chyba komplement – odparła po dłuższej chwili z uśmiechem.
- Tak, zdecydowanie!
- Dziękuję. Uwierz mi, że gdybym mogła wytargałabym jej te
tlenione kudły z tego pustego łba, ale muszę zachowywać pozory.
- Nie rozumiem, co oni w niej widzą – skierował wzrok na lewo.
Anna spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła Wellingera, Freitaga i Quecka
zalecających się do dziewczyny. Pokręcili z dezaprobatą głową.
- Czemu Karl siedzi sam? – dostrzegła chłopaka kilka siedzeń z
przodu od zafascynowanych.
- Karląto, pozwól do nas – Marinus krzyknął na całe gardło. –
Chyba, że wolisz słuchać dziecinnych zalotów do młodszej pani fizjoterapeutki…
- spojrzał kpiąco na czwórkę zainteresowanych. Werner zaśmiał się pod nosem,
tak samo jak Wanki i Sev.
- To będzie spoko wyjazd… – Anna oparła się o fotel i
uśmiechnęła do siebie.
***
Karl
dosiadł się do nich i do końca lotu przegadali szereg tematów. Anna poczuła
nagłą ochotę porozmawiania z córką, więc gdy znalazła się w swoim pokoju
hotelowym, pierwsze co, to zatelefonowała do domu. Na nic zdawały się
zapewnienia Lisy, że wszystko w porządku. Tęskniła za swoim małym skarbem i nic
nie mogła na to poradzić.
Chwilę
potem usłyszała ciche pukanie do drzwi. Otwarła je i zobaczyła Marinusa w
kąpielówkach.
- Chodź na basen. Mamy wolny dzień i aż żal nie skorzystać.
- Daj mi 10 minut. Zmyję makijaż i przebiorę się.
***
- Wyglądasz tak samo pięknie jak przedtem. O jakim makijażu Ty
dziewczyno mówisz? – po raz pierwszy się zaczerwieniła.
- Daj spokój! Wyglądam jakbym dopiero wstała, ale fakt. Nie
nakładam dużo badziajstwa na twarz, w przeciwieństwie do naszej wydmuszki –
rozłożyli się na wolnych leżakach. Za chwilę pojawiła się reszta.
- Gołąbeczki, gruchacie jak starzy znajomi. A Werner zabronił
romansów w kadrze… - uszczypliwy ton głosu Wellingera dotarł do ich uszu.
- Uważaj lepiej na swoje gacie Wellinger. Oby twoje zachcianki
seksualne nie doprowadziły do niechcianej ciąży. Z twoją dojrzałością na
poziomie gimbazy może być różnie potem… - odparła beznamiętnie, czym wywołała
gromki wybuch śmiechu i owacji. Andreas zaczerwienił się i bez słowa odszedł.
- Czuję, że będzie wesoło – Sev nie mógł opanować śmiechu.
W oddali
usłyszeli pisk i stukot obcasów. Skierowali wzrok w jedno miejsce i dostrzegli
swoją zmorę – Sarę, w pełnym makijażu, skąpym bikini i szpilkach.