niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 22


                Czuła się paskudnie z tym jak go traktowała. Bo powiedział jej za dużo. Nie jego sprawa z kim jest, ale wiedziała też, że coś go tknęło. Udawanie, że kocha Thomasa nie miało sensu. Ile razy mijała Wellingera i Morgensterna, to przy młodszym serce biło jej jak oszalałe.
                Pewnego wieczoru w jej pokoju zjawił się smutny Thomas.
- Stało się coś? – przywitała go buziakiem w policzek.
- Anna, powiedz mi prawdę – poprosił.
- Prawdę?
- Kochasz mnie? – spytał żałosnym tonem. Nie miała pojęcia co robić.
- Dlaczego pytasz?
- Bo chcę żebyś była szczęśliwa.
- Thomas...
- Odpowiedz – poprosił.
- Nie chcę.
- Nie kochasz, prawda? – kiwnęła przecząco głowa, nawet na niego nie patrząc.
- Ale szanuję i bardzo lubię. Chciałabym Cię kochać.
- Anna – westchnął. – Dlaczego? Dlaczego tak długo udawałaś?
- Nie udawałam! No w porządku. Kocham Cię, ale jak przyjaciela.
- Czułem to.
- Przepraszam – odparła.
- Anna – podszedł do niej i mocno przytulił. – Nie gniewam się. Po prostu musiałem wiedzieć.
- Nie powinnam Cię wykorzystywać.
- Nie wykorzystałaś mnie. Ja sam zawaliłem.
- Ty?
- Myślałem, że można kogoś zmusić do miłości. Że sama obecność wystarczy.
- Przepraszam...
- Nie. Koniec z tym! Będziemy przyjaciółmi. Nasze córki się lubią, my się dogadujemy. Damy radę – odparł i przytulił ją mocno do siebie.
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła? – przylgnęła do niego mocno.
- Jesteś zbyt silna, by nie zrobić nic. Pójdę już, co? – popatrzył na nią i uśmiechnął się lekko.
- Nie jesteś zły?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak. Jeszcze jakieś pytania? – zachichotał.
- Dziękuję.


***


                Czuła się lżej. Nie musiała już dźwigać tego ciężaru na swoich barkach. Thomas zachowywał się całkiem normalnie i miała wrażenie, że oboje zdecydowanie się pomylili. W konkursie na normalnej skoczni Niemcy nie zdobyli medali, a na dużej Wellinger załapał się ledwo na brąz. Dobre i to.
                Z tych mistrzostw wracali kompletnie bez jakiegokolwiek ducha. Wszystko uleciało z nich po skoczni dużej. Drużynówka i mikst też wyszły tragicznie. W obu jedynie brąz, co sugerowało, że po powrocie do Niemiec będą czytali brednie o sobie i wysłuchiwali jak bardzo zawalili. 
                Anna smutno obserwowała swoich chłopaków. Wypompowani, znużeni, wściekli. Wszyscy co do jednego. W samolocie siedziała znowu obok Andreasa. Spoglądała na niego z nadzieją, że wysili się na słaby uśmiech. Nie doczekując się niczego, przytuliła się do jego ramienia. Gdy jej nie odrzucił, poczuła, że zdecydowanie tego potrzebował. Oboje tego potrzebowali.


***


                Grace dostała zapalenia oskrzeli i Anna musiała wziąć wolne w pracy. Lisa zdecydowała się wyprowadzić do nowego faceta. Szatynka kompletnie nie rozumiała swojej matki. Zostawiała ją z małym dzieckiem, samą.
- Wiem, że się złościsz, ale porozmawiamy i zrozumiesz.
- A Grace? Nie mogłaś poczekać do marca?
- Anna, do cholery nie jestem opiekunką małej! Mogę ci pomagać, ale nie będę wypełniać twoich zasranych obowiązków. Jesteś matką. Wiem, że pracujesz, ale nie wymagaj ode mnie, że podporządkuję swoje życie do twojego.
- Ale mamo!
- Posłuchaj – dodała spokojniej. – Kocham Grace i pomogę Ci przez te 3 tygodnie. Ale potem musisz coś wymyślić.
- I tak nie zostawiasz mi wyboru.
- Zrobię kawę. Porozmawiamy – odparła starsza z grona.


***


                Stephan Mayer, lat 60, emeryt. Nowy ukochany jej matki. Poznali się na spacerze w parku. Oboje mają wnuczęta i jakoś poszło. Anna zaczynała się uspokajać. W końcu jej matka też miała prawo do szczęścia.
- Zrozum, ja nie robię tego nikomu na złość, ale należy mi się coś na stare lata.
- Mamo, przepraszam – odparła skruszona. – Faktycznie myślę tylko o sobie.
- Nie twoja wina. Przyzwyczaiłyśmy się do takiego obrotu spraw. Ale Grace dorasta, a wiem, że i Ty masz kogoś na oku.
- Kogoś kto jest kompletnie dla mnie niedostępny.
- Bo?
- Bo nie wie o Grace, jest za głupi, żeby zrozumieć życie ledwo wiążącej koniec z końcem kobiety.
- Może zbyt pochopnie go oceniasz?
- Mamo... Już dawno przestałam się łudzić.
- Chyba jednak nie.
- Bo?
- Bo go kochasz – odparła. Wstała od stołu i dopakowała walizkę. – Na mnie pora. Poradzisz sobie?
- Tak mamo – odpowiedziała. Nadal była w szoku po oczywistych rewelacjach mamy.

- Jak coś, to jestem piętro wyżej – uśmiechnęła się szeroko i zatrzasnęła za sobą drzwi.

6 komentarzy:

  1. Hej.
    Rozdział naprawdę świetny może Anna w końcu zrozumie, że musi powiedzieć Wellingerowi prawdę o Grace i że go kocha.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo :D
      Czy mu powie tak z własnej woli, to raczej nie. To nie prawdopodobne w przypadku Anny :P
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Nie no Lisa! Co to ma być?! Zachowała się fatalnie. ;ddddddd
    Coś mi się zdaje że Anna i Andreas zaraz się zejdą noo ^.^
    Czekam na następny i pozdrawiam! ;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lisa zachowała się tak jak Anna już dawno powinna :P Twardo i najlepiej dla siebie :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. +10 dla Lisy, gratuluję jej wyboru. Cieszę się, że Anna nie jest już z Thomasem i wreszcie zostanie sama z dzieciakiem. Ciekawa jestem jak sobie poradzi. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
    Aha i pozdrawiam mieszkanke Krakowa, zastanawiam się czy spotkałam cie kiedykolwiek w tramwaju i nie wiedziałam, że jadę obok ciebie :D
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszysz się, że Anna będzie sama z dzieckiem? :P haha :P
    Pozdrawiam również mieszkankę (bo mieszkankę?) Krakowa :D Tramwajem jechałam może 3 razy, ale może faktycznie :D Na szczęście miasteczko AGH jest rzut beretem od uczelni :P
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń