***
Podczas gdy
kadra Niemiec świętowała sukces Andreasa i Severina, stojących, odpowiednio na
1. i 3. stopniu podium, ona żegnała się z córką i matką, które musiały już wracać
do Mittenwald.
- Zadzwońcie – poprosiła. Ucałowała córkę i przytuliła Lisę.
- Zadzwonimy – pomachały szatynce i wsiadły do samochodu
sąsiadów Lisy, po czym odjechały.
Chwilę
potem, z lekko smutnym nastroju, znalazła się w boksie kadry.
- Gdzie zniknęłaś? – usłyszała głos Wellingera, który pojawił
się momentalnie obok niej.
- Musiałam coś załatwić – odparła. Nie chciała z nim rozmawiać.
- Proszę – podał jej tabliczkę Milki. Spojrzała na niego jak na
idiotę.
- Dostałem cały karton za wygraną, ale tą sztukę schowałem dla Ciebie
– uśmiechnął się szeroko. Popatrzyła na opakowanie. Jej ukochana oreo leżała w
jej dłoni.
- Skąd Ty... – chciała spytać, ale przyłożył palec do jej ust.
- Bo wiem – odparł i pociągnął ją za ramie w głąb domku.
***
Nie mogła
powiedzieć, że była w szoku, bo to byłoby zbyt lekkie określenie. Skąd on to wiedział? Od kilku godzin
wałkowała to pytanie. Siedziała w autobusie, który wiózł ich do Innsbrucku i
oglądała krajobrazy za oknem. Wellinger ogrywał Wanka w Fifę, Sev, Richie,
Markus, Danny i Stephan grali w karty. Werner dyskutował o czymś ze Stefanem. A
ona sama.
Przeniosła
się do sypialni i położyła na swoim „łóżku”. Jako, że było ono na samej górze,
miała odrobinę przestrzeni dla siebie.
- Ana – usłyszała wołanie Wellingera. Nie odzywała się, bo nie
chciała z nim rozmawiać. Był zbyt natrętny i nie wiedziała czego chciał, ale to
na pewno nie było nic przyjemnego.
- Nie ma jej? – głos Wanka również rozniósł się po
pomieszczeniu.
- Pewnie śpi. Była zmęczona na tym siedzeniu.
- A co Ty nagle się tak zacząłeś ludźmi przejmować? – prychnął starszy.
- A co mam robić? Wiecznie ogrywać cię w Fifę?
- Ty za dużo trenujesz!
- Cicho pusty cepie! – walnął go w coś. Nie mogła spojrzeć, bo
zdradziłaby, że wszystko słyszała.
- Kraus Cię zabije.
- Bez urazy, ale odprawiła go z kwitkiem po tym co jej powiedział,
cymbał.
- A co powiedział? – zdziwił się brunet.
- Że leci na kasę Morgensterna – zmarszczyła brwi. Ciekawiło ją
skąd on to wiedział.
- A leci?
- Ale Ty jesteś głupi. Chodź stąd, nie budźmy jej – Wellinger
wraz ze swoim starszym kolegą opuścili sypialnię. Ciekawiło ją, czy on tak na
serio myśli, czy powiedział tak na wszelki wypadek, gdyby jednak nie spała i
mogła go uderzyć, albo nawrzeszczeć. Wywróciła oczami. Zdecydowanie zaczynała
rozumieć jak to wszystko wygląda z zewnątrz. I to wcale nie było przyjemne.
***
W
Innsbrucku zastała ich dość dziwna niespodzianka. Z nienacka w domku Niemców
pojawiła się uśmiechnięta, opalona Sarah. Wszyscy, nawet Wellinger skwitowali
to głośnym westchnięciem.
- Wróciłam! – zapozowała jak do okładki BRAVO Girl i uśmiechała
się sztucznie przy tym.
- Dobrze, że jesteś – zaczęła Anna. Miała dość gówniary, która
nie szanuje pracy, którą ma. – Papiery czekają na Ciebie od świąt. Niestety,
nie miałam czasu i tego zrobić za Ciebie. W zasadzie to mogę przejąć wszystkich,
ale zajmij się papierkami, co? Tipsów sobie nie połamiesz, samoopalacza też nie
zniszczysz... – blondynka zaczynała się zapowietrzać. Wszyscy dławili się
śmiechem. Anna zaczynała wygrywać tą nierówną wojnę.
- Nie bądź taka do przodu. Jedno moje słowo i wylatujesz na
zbity pysk – odparła.
- Co się tu dzieje? – do akcji wkroczył Werner. – Sarah?
Wydawało mi się, że już się nie zobaczymy. Tato wspominał jak bardzo
nienawidzisz tej pracy... – kolejna salwa ledwo-hamowanego śmiechu wystrzeliła
ze skoczków.
- Tata czasem plecie głupoty.
- Świetnie. Zajmij się swoją częścią. Anna bardzo dobrze i
dzielnie cię zastępowała. Ale nie ma lekko. Zostały dwa konkursy i zaczynamy
akcję Lahti. Musimy się skupić. Do roboty!
***
Wybrała się
na siłownię ze swoją grupką i obserwowała ich wyniki. Nie wyglądało to
najgorzej. Kilkanaście minut później pojawiła się Sarah z Wellingerem, Dannym i
Markusem. Anna spojrzała na Richiego i przewróciła oczami.
- Ratuj! – usłyszała błaganie Andreasa. Spojrzała na niego
rozbawiona.
- Było wybierać mądrze w październiku, a nie zgodnie z
aktywnością swojego przyrodzenia.
- Jesteś okropna! – uśmiechnął się przy tym szeroko.
- Wracaj do roboty. Nie chcemy chyba dostać nagany od pani
fizjoterapeutki... – puściła mu oczko. Zadziwiała ją ta swoboda wobec niego.
- Wellinger, miałeś biegać! – pisnęła tleniona. Anna pomachała
mu niezauważalnie i wróciła do zajęć.
***
Denerwował
się na myśl o Annie, rozmawiającej swobodnie z Wellingerem pod domkiem Niemców.
Wychodząc natknął się na ten widok, a szatynka nawet nie zwróciła na niego
uwagi. Aż tak mało dla niej znaczył? Był wściekły. Wellinger zawsze dostawał to
co chciał. Musiał chcieć też ją? Przecież gołym okiem widać, że facet za nią
szaleje, a tylko udaje chamskiego lowelasa, bo nie rozumie tego uczucia.
Usiadł na
schodach i popatrzył w dół Bergisel. Piękna skocznia. Uwielbiam ją od zawsze.
Uśmiechnął się lekko. Pomyślał o Lilly, którą kiedyś tutaj zabrał i mała była
oczarowana tym widokiem. Zastanawiał się, czy posyłać ją na skocznię. Czy
dziewczyna ma szansę odnieść sukces w sporcie uważanym głównie za męski?
Poczuł
lekkie klepnięcie na ramieniu i zobaczył Gregora i Wellingera przechodzących
obok. Uśmiechniętych, zadowolonych. Aż cisnęło się na usta, by wygonić
gówniarza stamtąd.
- Co tak siedzisz sam? – spytał Schlieri.
- A co mam robić? Udawać, że mam ochotę z wami rozmawiać, czy
wyrywać laski? – skierował swoje uwagi w jednym zdaniu do obojga.
- Zazdrościsz? – prychnął Andreas.
- Czego? Głupoty?
- Chłopcy... – Gregor próbował ich uspokajać.
- Jeśli zrobisz jej krzywdę, to Cię zabiję – zagroził. Widział
lekki strach w oczach Wellingera. Chyba był przekonujący.
- Nie mówisz poważnie – odparł zaskoczony Tyrolczyk.
- Mówię. Niech ten gówniarz zostawi Annę w spokoju. Nie zasłużył
na nią.
- A może Ty zasługujesz? – Andreasowi puszczały nerwy.
- Spokój! – krzyknął rozjemca. – Ty się szykuj – wskazał na
Morgiego. – A Ty uspokój. Ma trochę racji. Nie ma prawa Ci mówić z kim się
spotykasz, czy co tam wyprawiasz po nocach, ale Anna wydaje się być zbyt
dojrzała na twoje jednorazowe zaloty. Jeśli dziewczyna Ci ufa, to nie schrzań
tego.
- Zastanowię się... – odparł lekceważąco.
Świetny ;) pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
UsuńPozdrawiam :D
Wow, ale się porobiło, chyba po tych ostatnich wydarzeniach Wellinger stał się kimś więcej dla Anny niż tylko znajomym i chyba z wzajemnością, szkoda tylko Thomasa, bo bardzo starał się o Annę, ale jak to się mówi pożyjemy, zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://little-prince-skijumping.blogspot.com/ :)
I mam prośbę, czy mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach, nie chciałabym niczego przegapić :)
Pozdrawiam i weny :*
Dziękuję za komentarz :D Pewnie, że mogłabym :D Na blogu? :D
UsuńNie będzie tak słodko :P Jeszcze się podzieje :D
Chętnie zajrzę :D
Pozdrawiam :*