***
Werner
wysłał ją do domu. Albo raczej kazał zgłosić do szpitala. Nie wyglądała rano lepiej.
Czuła się okropnie. Jeden ze statystyków zawiózł ją do szpitala w Innsbrucku.
Okazało się, że ma zapalenie płuc i zostanie w szpitalu co najmniej tydzień na
obserwacji, a potem pomyślą co dalej.
Leżała sama
na sali. Dostawała mnóstwo leków. Musiała powiadomić mamę i córkę o stanie
zdrowia. Wolałaby dostać zwolnienie i zaszyć się w Mittenwald na jakiś czas.
Teoretycznie wybaczyła Wellingerowi, ale czy można zapomnieć o czymś tak
perfidnym?
***
Cieszył się
jak dziecko na powołanie na Kulm. Cieszył się, że wraca, że spotka się z
kolegami, że zobaczy Annę. Miał nadzieję, że już mu wybaczyła to co powiedział.
Stawił się z samego rana, w czwartek, na skoczni i wesoło maszerował do boksu
dla Niemców. Ku jego zaskoczeniu, w środku byli wszyscy, oprócz Anny.
- Krausi! – podbiegli i przywitali się z nim wesoło.
- Jednak ktoś tęsknił – zachichotał.
- Wszyscy.
- Sarah, wróciłaś? – spojrzał na blondynkę. Wykrzywiła buzię w
uśmiechu.
- Ktoś musi zastąpić tą chorą pokrakę.
- Pilnuj się dziewczyno! – warknął Werner. – Anna jest w domu.
Ma zapalenie płuc i 3 tygodnie zwolnienia – posmutniał. Liczył, że ją zobaczy.
Cała energia z niego wyparowała.
- Szkoda – tylko na tyle go było stać.
- Nie martw się. Wróci. Już ja tego dopilnuję – zachichotał
Schuster. – Do roboty panowie.
***
Dawno nie
oglądała skoków w TV. Od jakiegoś czasu, mając niektórych na wyłączność, nie
potrzebowała powtórek czy transmisji. Teraz zwyczajnie za nimi tęskniła.
Przywykła, że są częścią jej życia. Nawet widok Wellingera był dla niej czymś
przyjemnym.
W
poniedziałek wieczorem zajmowała się Grace, bo Lisa wyszła na tajemnicze
spotkanie zaraz po obiedzie. Od kilku dni znikała na kilka godzin i wracała w
szampańskim nastroju. Zastanawiała się, czy jej matka kogoś ma. Bo w sumie kto
by jej zabronił. To nadal całkiem młoda duchem, zadbana i zdrowa kobieta.
Grace
kolorowała malowankę w kuchni przy stole. Anna popijała herbatę z miodem i
przyglądała się swojej córce. To wszystko przerwał im dzwonek do drzwi. Nikogo
się nie spodziewała o tej porze...
***
Kilka godzin wcześniej...
- Ja mogę je zawieźć – Marinus zjawił się w sztabie właściwie
znikąd. Przechodził i usłyszał, że trzeba jej zawieźć papiery i bez wahania
zaproponował siebie.
- To nie jest dobry pomysł – z jakiś powodów Werner nie chciał
do tego dopuścić.
- Dlaczego?
- Musiałbyś wiedzieć...
- Ale ja wiem – blefował. Ale był przy tym tak pewny siebie, że
Werner nie mógł mu odmówić.
- Tu masz adres. Ale zadzwoń, że będziesz.
- Żeby uciekła? – odparł i wyszedł cały w skowronkach.
***
- Marinus?! – pisnęła na jego widok. Nie wiedziała co robić. Nie
da rady ukryć Grace, a nie mogła go wyrzucić.
- Cześć. Mam coś dla Ciebie – odparł niepewnie.
- Mamo, kto to? – w korytarzu pojawiła się mała szatyneczka i
przytuliła do nogi Anny. Pięknie... Teraz
już muszę mu powiedzieć...
- Masz ochotę na herbatę? – zapytała zszokowanego Niemca. Kiwnął
lekko głową i wpuściła go do środka.
***
Od tych
rewelacji kręciło mu się w głowie. Ma
córkę. Śliczną, malutką szatyneczkę.
- Dlatego się ukrywałaś? Odrzucałaś mnie?
- Nikt oprócz Wernera nie wiedział. I prosiłam go, by nikogo z
was do mnie nie przysyłał. Nie chciałam z tym się wychwalać, dopóki nie będę
pewna posady. Zrozum, potrzebuję tej pracy. Grace rośnie.
- A ojca dla niej nie potrzebujesz? – mała wdrapała się na
kolana do chłopaka.
- Wujku, pocytas mi? – spytała. Anna skinęła głową, by dać mu
znak czy nie ma nić przeciwko.
- Ale nie męcz wujka... – poprosiła.
Spojrzała
na skoczka z jej dzieckiem. Wyglądali uroczo. Ale czy jak ojciec z córką?
Raczej jak wujek z siostrzenicą. Nie kochała go. Chciała dla małej jak
najlepiej, ale nie potrafiłaby udawać przy nim, że jest z nim szczęśliwa.
Gdy Grace
zasnęła, usiedli w kuchni. Musiała go uświadomić. Żeby nie miał złudzeń.
- Wiesz w czym jest problem?
- W czym?
- Nie kocham Cię – odparła smutno. – Chciałabym, bo jesteś
genialnym człowiekiem i masz podejście do niej, ale nie potrafię być z kimś
kogo nie darzę uczuciem. Bardzo Cię lubię, ale jako przyjaciela.
- Wiem o tym. Ale ja Cię kocham. I polubiłem twoją córkę. Jestem
w stanie poczekać.
- Nie. Nie pozwolę Ci namarnowanie życia. Proszę Cię.
- Jesteś pewna? – dopytał smutno.
- Tak. Chcę być szczera.
- Dziękuję Ci za to – wysilił się na słaby uśmiech, ale i tak miała
wyrzuty sumienia, że była taka stanowcza.
Hej
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze.
Dobrze, że Anna powiedziała prawdę Marinusowi. Już nie mogę doczekać się kolejnego.
Pozdrawiam :*
Hej :D Dziękuję :)))
UsuńZapraszam serdecznie bliżej weekendu :)))
Pozdrawiam :*
Marinus już wie, ciekawe czy będzie tak wyrozumiały jak Morgenstern i nie powie nikomu o Grace, czy raczej zrobi kompletnie na odwrót. Choć raczej nie wydaje mi się, by był podobny do tego dzieciaka Wellingera, który boi się odpowiedzialności.
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby Anna w końcu odnalazła miłość, jest samodzielną kobietą, ale dla dobra córki powinna poszukać jakiegoś faceta, :)
Czekam na kolejne rozdziały, a w tzw. międzyczasie zapraszam do siebie: http://little-prince-skijumping.blogspot.com/ :)
Weny i buziole :*
Dzieciak Wellinger :D Jakie to prawdziwe tutaj :D
UsuńPoszuka, poszuka :D Może już znalazła? ;)
Zajrzę z miłą chęcią LD
Dzięki i pozdrawiam :*
Co ten Marinus? ;O
OdpowiedzUsuńBiedna Anna chora ;C Oby powróciła do zdrowia jak najszybciej! ^^
A Lisa? Czyżby pojawił się jakiś mężczyzna? ;D Z niewiadomych powodów podejrzewam Heinza Kuttina, tak, wiem, chore. XDDDD
Weny, Misiu i do następnego! ;*
Marinus zakochany, biedaczek.
UsuńNie, to nie Heinz :P Tyle ze spojlerów :D
Pozdrawiam :*
Super.Naprawdę wciągające. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :3
http://nazawszerazemskijumping.blogspot.com
Dziękuję za opinię :D
UsuńChętnie zajrzę. :D Może uda się jutro, przynajmniej spróbuje :D
Pozdrawiam :D