W
Lillehammer Andreas nie dawał spokoju Sarze. Poczuł się dziwacznie po akcji
ratowniczej Anny i uznał, że nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek chwilę
słabości. Blondynka jednak jakimś cudem odrzucała jego zaloty. Jej sidła działały
na Dannego i nic nie mogło tego zmienić.
Wellinger
podszedł do Marinusa zaraz po treningu, chcąc wybadać sytuację.
- Jak tam, Anna już zakochała się w takim dobroczyńcy jak ty? –
zachichotał.
- Nie na miejscu masz te żarty. Już z tydzień nie gadamy, bo
twoja skromna osoba nam przeszkadza, upijając się w barach. Ktoś musi Cię
szukać i transportować do hotelu. Werner by Cię zabił. Pomimo skuteczności.
- Krausi, daj spokój. Ty nie musisz pić?
- Nie – skwitował krótko. Zarzucił narty na ramię i pomaszerował
do wyciągu.
***
Na
nieszczęście Anny musiała lecieć prosto do Titisee. Lot z Oslo do Monachium
został przełożony o jeden dzień, a następnie podróż do Titisee zajęła prawie 8
godzin. Nie opłacało jej się wracać na pół dnia.
Zła
spacerowała z teczką przez cały teren dla ekip i kopała kamyczki pod nogami,
jakby miało jej to coś dać. Usychała z tęsknoty za córką. Codzienne telefony
nie zmieniały faktu, że nie mogła przytulić do siebie swojego małego skarbu.
-Werner Cię prosi – jeden z serwismenów zaczepił ją.
- Zaraz przyjdę – odparła i momentalnie zawróciła. Wściekła
wbiegła na górę i zapukała głośno, nie zważając na kulturę osobistą.
- Anna – usłyszała głos trenera i zobaczyła swoją małą
dziewczynkę biegnącą w jej kierunku z wyciągniętymi rączkami.
- Moja maleńka – przytuliła dziecko do siebie z całej siły.
- Mama – dziewczynka nawet nie ukrywała tęsknoty za matką.
- Zostawię was same – odparł serdecznie Austriak i wyszedł z
domku.
- Jak się tu dostałyście? – spytała Lisy, którą zauważyła
siedzącą na sofie.
- Twój trener o to zadbał. Ponoć usychałaś z tęsknoty – odparła
i przytuliła córkę. – Z resztą mała miała dość rozłąki z matką i prawdopodobnie
bym ją tu zaciągnęła sama, gdyby nie te zaproszenia.
- Werner wysłał wam zaproszenia?! – odparła zdziwiona.
- Widzę, że dbają tu o Ciebie.
- Chyba aż za bardzo. Ale muszę mu podziękować.
- A co w sprawach sercowych? – spytała cichutko. Anna spojrzała
na nią złowrogo.
- Nie mam czasu na pierdoły – uśmiechnęła się do swojej małej
córeczki. Ucałowała jej czółko. – Mama musi iść pracować, ale wieczorem
pójdziemy na porządną kolację, dobrze? – spojrzała na dziewczynkę.
- Tak. Mamusiu, ale wies? Ja bym chciała wujka mieć...
- Kochanie, mama zrobi wszystko, żebyś miała najlepszego wujka
pod słońcem – uśmiechnęła się lekko. – Zabierzesz ją chwilę po tym jak wyjdę,
dobrze? – dodała w stronę matki.
- Nikt nie wie?
- I nie ma prawa wiedzieć. Obiecaj – poprosiła dosadnie. W
odpowiedzi dostała skinienie głową.
***
Patrzył na
wyraźnie rozpromienioną Annę. Nic nie pozostało z tego jej paskudnego humoru z
rana. Zupełnie inna kobieta.
- Znowu się łudzisz? – spytał go Richie.
- Musicie wszyscy?
- Nie, ale martwimy się o Ciebie. Ta kobieta jest genialna, ale
najwyraźniej nie potrzebuje faceta.
- Ona coś ukrywa – kompletnie zignorował wypowiedź przyjaciela.
Richard wywrócił oczami.
- Obiecaj, że przestaniesz o niej ciągle myśleć. Mamy TCS za
pasem.
- Skup się na sobie! – warknął i odszedł w stronę wyciągu.
***
- Fletcher cała w skowronkach – uroczy, pełen jadu głos
Wellingera zabrzmiał tuż przy jej prawym uchu.
- Stęskniłam się już za twoją niewyparzoną gębą. Co wyprawiasz
ostatnio, że nie muszę Cię szukać po barach?
- Mała przerwa... – spojrzał prosto w jej oczy.
- Unikasz mnie. Już myślałam, że doświadczę spokoju świętego, a
tu nic. Wracasz. Jak bumerang.
- Przyznaj się, że tęskniłaś. Wiem, że wtedy w pociągu miałaś na
mnie ochotę... – dotknął jej policzka palcem wskazującym i delikatnie
przejechał po nim.
- Na Ciebie? – prychnęła. Jednak coś dziwnego działo się w jej
ciałem. Serce momentalnie przyspieszyło, tak samo jak oddech, ciało się spięło.
- Uwierzyłbym, gdybym nie znał kobiet.
- Chyba za bardzo skupiasz się na własnej przyjemności, bo
ciągle mało o nas wiesz. Nie każde spojrzenie w twoją stronę, to zachęta być
dobrał się dziewczynie do majtek. Dorośnij – uśmiechnęła się szeroko i udała
się w stronę wyciągu.
***
Coś
dziwnego działo się z nim w jej towarzystwie. Mógłby się tak z nią droczyć cały
czas. Jako jedyna znajdowała odpowiedzi na jego zaczepki, nie bała się
konfrontacji i skutecznie gasiła go w jednym zdaniu. Magia Fletcher. Uśmiechnął
się pod nosem. Zdecydowanie wolał ją od Sary. Blondyna była przeźroczysta i
idealna na jedną noc. Nie potrafiła nawet skonstruować wykresu, co niesamowicie
drażniło Wernera.
Jak na
złość blondynka doczepiła się do niego w domku dla Niemców.
- Stęskniłeś się misiu? – klepnęła go lekko w pupę, aż
podskoczył.
- Danny się Ciebie pozbył, czy sama postanowiłaś poszukać
wrażeń?
- Zazdrosny!
- O Ciebie? Wątpię – momentalnie w jego myślach pojawiła się
Anna. Potrząsnął lekko głową.
- Szkoda, bo miałam takie plany...
- Masz całe trybuny pełne kibiców. Jestem pewien, że znajdziesz
idealnego faceta dla siebie na jedną noc w tym tłumie. Powodzenia – ubrał kask
i wybył z pomieszczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz