sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 23.


                Obudził ją dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegarek. Wskazywał 20:34. Musiała zasnąć oglądając telewizję. Otworzyła drzwi i zobaczyła Andreasa.
- Co tu robisz? – spytała. Jeszcze jego jej tu brakowało.
- Przyjechałem porozmawiać.
- Bo?
- Wzięłaś urlop i nie powiedziałaś co się stało. Martwiłem się.
- Wejdź – zaprosiła go do środka. – Ale bądź cicho – poprosiła.
- Dlaczego? – ściągnął kurtkę i buty w przedpokoju. Dopiero po chwili zobaczył małe czarne kozaczki. – Opiekujesz się jakimś dzieckiem?
- To jakieś dziecko jest moje – odparła sucho. – Herbaty? – minęła go i udała się do kuchni.


***


                Stał w progu i przyglądał się małej Grace. Zaskoczony, wręcz zszokowany, tymi rewelacjami, nie mógł funkcjonować. Ana miała dziecko. Najsłodsze na ziemi dziecko.
                Wrócił do kuchni i usiadł na przeciw Anny.
- Słucham. Chcesz mi nawrzucać, że marudzę o Twoim sypianiu z przypadkowymi dziewczynami, a sama mam małe dziecko?
- Nie. Nie będę Cię o nic pytał. Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz.
- Zrozum w końcu, że nie jestem Twoim wrogiem.
- Czego chcesz?
- Powiedzieć Ci, że jesteś dzielna i jestem pod wrażeniem. Idź spać, a ja posiedzę z małą – dodał widząc jej zmęczenie.
- Nie ma mowy.
- Powiedziałem - odparł stanowczo.
- Będziesz się ze mną licytował w moim mieszkaniu?
- Będę robił to co dla Ciebie dobre.
- Jesteś gościem!
- Ale zostanę z małą – oboje tak zajęli się krzykami na siebie, że nie zauważyli zszokowanej Grace, stojącej w progu.
- Mamo... – usłyszała Anna. Wysunęła rączki w kierunku córki i posadziła na kolanach. Dziewczynka patrzyła zaciekawiona na mężczyznę.
- To jest wujek Andreas – przedstawiła ich sobie. Grace od razu zapałała ufnością do Wellingera, bo momentalnie znalazła się na jego kolanach.
- Witaj szkrabie. Jak się czujesz? Nie powinnaś chodzić boso, kiedy jesteś chora – upomniał ją z uśmiechem.
- Wujku, pocytas mi? – standardowe pytanie. Anna westchnęła. Nie mogła zrozumieć dlaczego to dziecko jest tak ufne w stosunku do obcych.
- Tak. Ale najpierw wyślemy mamę do łóżka, bo jest zmęczona, co? – spytał blondyneczkę.
- Tak! Wujek się zajmie mną – odpowiedziała.
- Mama do łóżka spać, a ja idę czytać tej małej królewnie bajeczkę – wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Anna nie była zadowolona z obrotu spraw, ale była mu wdzięczna. O nic nie pytał, nie oceniał, nie zachował się w stosunku do jej dziecka źle. Musiała uszanować jego wolę.


***


                Gdy obie spały, z samego rana wybrał się po świeże pieczywo do sklepu i coś na kanapki. Chciał im zrobić śniadanie i się nimi zająć. Kilkanaście minut później na stole w kuchni stały 3 kubki z herbatą, kanapki i papka z jabłek dla małej.
- Nie śpisz? – do kuchni weszła zaspana Anna.
- Dzień dobry – uśmiechnął się szeroko na jej widok.
- Witam – spojrzała na stolik. – Zwariowałeś do reszty?
- Chciałem zrobić wam niespodziankę.
- Ale jak to?
- Zwyczajnie. Siadaj i jedz. Małą nakarmimy za chwilę.


***


                Gdy się rozluźnił, powiedział wszystko. O dziewczynie, która zdradziła go dwa lata temu. On skakał radośnie po kontuzji, bo się załapał, a ona puszczała się z ich sąsiadem. Dowiedział się przypadkiem, bo pijana wstawiła zdjęcie z nim na Ig. Poczuł się jak nic niewarte gówno i dlatego postanowił sobie pofolgować i pozwolił na traktowanie kobiet w ten sposób.
- Na początku dla zemsty, a potem zaczęło mi się to podobać.
- Bo karałeś je na każdym kroku?
- Wiesz jaka to była ulga, gdy dowiedziała się, że z kimś spałem? Nawet jak to wyszło do innych ludzi.
- Nie zabolało Cię nigdy, że traktujesz kobiety jak przedmiot? Że my też mamy uczucia?
- Szukałem raczej takich, którym ten niepisany układ odpowiadał.
- Niektóre godziły się na to, bo nazywasz się Andreas Wellinger.
- Wiem. Ale nie musiałem się martwić o nic, tylko o trwałość gumek.
- To jest chore – złapała się za głowę.
- Uwierz mi, nie jest.
- Zastanawia mnie jedno. Od kiedy Ci odmówiłam w pociągu, nie chciałeś podbijać od nowa.
- Zauważyłem, że jesteś inna niż one. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło. Jesteś śliczną kobietą i ślicznie wyglądasz jak myślisz albo się denerwujesz.
- Andi... – wywróciła oczami. – Ani słowa o Grace?
- Nie. Nie sądzę, żebyś specjalnie się w to wpakowała. Ojciec małej chociaż wam pomaga?
- Nie wie o Grace. Nie wie gdzie mieszkamy.
- A alimenty?
- Nie zwykłam się nigdy nikogo prosić.
- Chodzi o dziecko, a nie o Ciebie.
- Nigdy nie byłeś na moim miejscu. A z resztą... Jakbyś się zachował wobec człowieka, który dawał Ci pieniądze na usunięcie dziecka i nowy start w życiu?
- Nie wiem.
- Nie wyobrażałam sobie, by usunąć ciążę. Nie żałuję ani minuty. Grace jest najwspanialszą rzeczą jaka mi się przytrafiła.

- Chodź – wysunął w jej kierunku dłoń. Stała oparta o blat, z kubkiem herbaty w ręku. Zmarszczyła brwi na jego słowa, ale zrozumiała, że nie ma złych zamiarów. Przylgnęła do niego mocno. Poczuł, że zaczyna mu ufać. – Obiecuję, że ode mnie nikt się nie dowie.

4 komentarze:

  1. Hej kochana :*
    Nareszcie Anna chyba zaczyna ufać Wellingerowi.
    Andi natomiast zaczyna zachowywać się jak człowiek.
    Bardzo zaintrygowałaś mnie tym końcem.
    Czekam na kolejny :)
    Zapraszam do mnie na nowego bloga
    http://czy-to-milosc-gs.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zaintrygowałam :D
      Chętnie zajrzę :D
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. bardzo, bardzo fajny rozdział :)
    Andi super zareagował na wieść o małej Grace :) nie podejrzewałam go o taką troskę i odpowiedzialność, widać że się zmienił i mu zależy. trochę się wcześniej pogubił, ale zaczyna wkraczać na właściwe tory :) końcówka idealna :)
    do następnego ;)
    milion :* M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go nie podejrzewałam :P Chyba aż za bardzo zrobiłam z niego dobrego człowieka :P Trzeba namieszać :D
      milion :* też :D

      Usuń