poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 5.

Dedykowany znudzonej ;P

***

                Wieczorem napadło ją, żeby z kimś pogadać. Bała się jednak, że o tej porze to może pomarzyć o skoczkowym towarzystwie, a po drugie, kto by chciał z nią rozmawiać…
                Wyszła na korytarz, wcześniej biorąc ze sobą telefon, kartę do pokoju i jakąś małą torbę i udała się na zewnątrz. Rozejrzała się dookoła. Egipt jak Egipt. Miasto jak każde inne. Pełno ludzi w kieckach i gadających w niezrozumiałym dla niej języku. Westchnęła ciężko. Postanowiła poszukać jakiegoś ogarniętego spożywczaka w poszukiwaniu normalnego jedzenia. Po przejściu całej ulicy i bezskutecznych poszukiwaniach zawróciła do hotelu. Zrezygnowana udała się nad basen i usiadła na jednym z leżaków. Spojrzała w rozgwieżdżone niebo i ogarnął ją nieopisany spokój. Czuła jakby musiało być dobrze, musiało się udać. Nie chciała poddać się bez walki. Miała małe szanse, ale jeśli skoczkowie woleliby ją, tleniona i jej tatuś nie mieliby nic do gadania.
- Można się dołączyć? – usłyszała cichy szept, który wyrwał ją z rozmyślań…


***


                Spojrzała przez ramię i zobaczyła Marinusa. Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła twierdząco głową. Niemiec usiadł na leżaku obok, przodem do niej. Skierował pytający wzrok na jej twarz. Jakby chciał ją prześwietlić i dowiedzieć się co czuje.
- Nie chciałem Ci przerywać, ale widziałem Cię przez okno. I pomyślałem… - zawahał się. Anna uśmiechnęła się lekko.
- Krausi, mogę tak do Ciebie mówić? – spytała.
- Jasne. Ładnie brzmi…
- Nie przeszkadza mi twoje towarzystwo. Nawet się cieszę, bo strasznie mi się nudziło w pokoju samej, ale nie wiedziałam czy wypada tak was napastować w wolnym czasie i poszłam na spacer po ulicy, ale nic ciekawego nie zobaczyłam i wróciłam tutaj… - język kompletnie się jej rozwiązał.
- Zabawna jesteś – zachichotał. Widząc jej zdziwiony wzrok, poprawił się. – Ale pozytywnie! Od razu Cię polubiłem. Nawet Richie mówił, że spoko jesteś. To znaczy dzisiaj do tego wniosku doszedł, jak ocknął się z czaru po tlenionej.
- Ha ha ha! – nie mogła wyjść z zaskoczenia. – Może będą ze mnie ludzie jednak.
- Wellim się nie przejmuj. Dannym też. Hormony im buzują. Z resztą, Andi to taki typ. Wygląda trochę jak ciota, ale talent do wyrywania dup ma. Zazwyczaj jak idziemy na imprezę, to wraca z jakąś do hotelu. Sypia z nimi, a następnego dnia pozbywa się ich jak zużytego ręcznika i zapomina. Mogłabyś pytać o imiona, ale on nie ma najmniejszego pojęcia. Kiedyś mi powiedział, że im laska ma więcej makijażu na sobie, tym jest łatwiejsza i do niej zarywa – w tym momencie zaczęła gorączkowo zastanawiać się, czy przypadkiem ona była jakoś mocno wymalowana w tym pociągu, skoro do niej podbijał.
- I mimo wszystko przyjaźnicie się? – spytała zdziwiona po dłuższej chwili. Marinus najwyraźniej czekał na podsumowanie.
- To super przyjaciel, zawsze jest, gdy go potrzebujemy i to zabawny koleś. Tylko laski traktuje jak cham. Ale to chyba przez wiek. Przejdzie mu kiedyś.
- Ja w jego wieku… - zaczęła, ale momentalnie urwała. Co mu powie? Że w jego wieku miała już 3-letnie dziecko? Że ją właśnie wykorzystał facet typu Wellingera? Po tych rewelacjach jeszcze bardziej zapałała do niego niechęcią.
- Co ty w jego wieku? Podejrzewam, że pilnie uczyłaś się na studiach, a nie imprezowałaś jak on.
- Dokładnie. Zazwyczaj byłam poważniejsza, niż ludzie w moim wieku.
- I chwała Ci za to. Idziemy gdzieś, czy chcesz tu zostać?
- Zostanę. A ty?
- Muszę iść się położyć – odparł smutno.
- Jutro porozmawiamy. Możemy się spotkać tutaj, ale trochę wcześniej…
- Taka mała tradycja?
- Coś w tym stylu.
- Super. Nie mogę się doczekać. Nie siedź za długo.
- Nie będę. Dobranoc.
- Dobranoc – uśmiechnął się szeroko i po chwili udał się w kierunku budynku.
                Wróciła do poprzedniej czynności. Myślała o rewelacjach Marinusa. Dobrze oceniła Wellingera, ale mimo to blondyn zaprzątał jej głowę. Był dokładnie tym typem człowieka, który był skreślony dla niej. W dodatku ta ich dziwna wojenka. Miała nadzieję, że choć pod względem jakości pracy wypadnie lepiej niż tleniona. Miała nadzieję, jak zawsze…
- Nie masz lepszych zajęć niż zamulanie przy basenie? – od razu rozpoznała chamski ton głosu za sobą. Uśmiechnęła się lekko i zignorowała go. – Ignorujesz mnie, tak? Pfff! Proszę bardzo, mnie też mało obchodzi co wyprawiasz – odparł i usiadł kilka leżaków od niej.
- Gdyby cię nie obchodziło, to byś tu nie przylazł i nie kpił ze mnie.
- Powiedział Ci kiedyś ktoś, że jesteś chamska i przemądrzała?
- Nie, ale gratuluję. Jesteś pierwszy. Coś ci się udało! – odparła ironicznym tonem.
- Coś mi tu nie gra… - patrzył na nią dłuższą chwilę, a po dłuższej chwili powiedział, nie spuszczając z niej wzroku.
- Bawisz się w detektywa? – spojrzała zdziwiona.
- Ja się dowiem co.
- Nie wątpię Sherlocku. Z twoimi zdolnościami dostarczysz mi pełny raport i nie omieszkasz wspomnieć paru ludziom…
- Przestań ciągle ironizować! – zapowietrzył się delikatnie.
- Przestań mnie prześladować. Uparłeś się na mnie czy co? Daj mi spokój…
- Chciałabyś... – prychnął.
- Rób sobie co chcesz. Możesz szukać, nie znajdziesz nic co mnie pogrąży niestety. Za to możesz zająć się treningami. Widziałam twoje wyniki. Nawet Sev po kontuzji radzi sobie lepiej. Chyba, że ta mała flądra nie umie poprawnie liczyć i pisać.
- Przeszkadza Ci ona? Jesteś zazdrosna, że lecimy na nią, a nie na Ciebie.
- Jest was tylko dwóch. Nawet Richie poznał się na jej „intelekcie” – zaakcentowała to ostatnie słowo. – A bronić jej teraz musisz, bo jak nie, to wypapla wszystkim o waszym pociągowym numerku i dowiedzą się, że święty Andi Wellinger to zwykły kobieciarz. Wyrywa sobie laseczki na jedną noc, dla zabawy.
- Skąd to wiesz? – wycedził przez zęby.
- Jesteś prostym w obsłudze typem człowieka. Takich jak Ty poznałam na studiach. Niczym się nie różnicie. Tyle, że oni w twoim wieku zaczynali dojrzewać, a Tobie to chyba nie grozi…
- Wszechwiedząca…
- Andi, ja tylko mówię. Nie polecę na skargę do Wernera. W dupie mam co wyprawiasz po godzinach, dopóki nie zawalasz treningów i skoków. Możesz nawet chodzić do klubów nocnych i pieprzyć się z tancerkami, ale nie jestem świnią, żeby na Ciebie donosić.
- Niejedna skorzystałaby z okazji i poleciała czym prędzej do Wernera. Jaki masz w tym interes, żeby mnie chronić?
- Nie Ciebie kretynie! Po prostu wiem, że skandal jest Wam najmniej potrzebny. Nie rok przed olimpiadą.
- Co chcesz za to?
- Nic. Tylko odczep się ode mnie. Rób swoje, pieprz się z Sarą, ale daj mi spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz