niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 6.


                Następnego dnia było dziwnie. Wellinger kompletnie jej nie zauważał i aż dziwnie się czuła. Ale widocznie posłuchał i dał jej spokój. Przyglądała mu się uważnie podczas śniadania. W ogóle nie reagował na zaloty panny Kutz. Kompletnie ją ignorował. Raz tylko odwrócił wzrok od jedzenia i na moment skrzyżowały się ich spojrzenia. Aż przeszedł ją dreszcz.
- Anna? – głos Marinusa wyrwał ją z tego dziwnego uczucia.
- Coś się stało?
- Obserwujesz go, czy mi się wydaje? – od rana był jakiś podejrzliwy. Czyżby widział rozmowę Andiego z nią?
- Zastanawiam się.
- Nad czym?
- Ile będzie działał na nich urok tlenionej.
- Sądząc po jego zachowaniu, to już się nią znudził i szuka innej ofiary.
- Krzyżyk na drogę – odparła. Marinus nie spuszczał z niej wzroku od kilku minut. – Czemu tak patrzysz na mnie?
- No bo pomyślałem…
- Zgłupiałeś? – pisnęła. – Nie ma mowy.
- A wczoraj? – wiedziała.
- Ech, od rana czułam, że coś Cię gryzło. Nie, nie zaszło, wyszło czy zaiskrzyło. Po prostu poprosiłam go, żeby przestał mi docinać, bo to dziecinne.
- I posłuchał?
- Najwyraźniej. Od rana kompletnie mnie zlewa – wróciła do zajadania śniadania.
- Dziwne, ale chyba działa – uśmiechnął się nieznacznie i również zajął się swoim posiłkiem.
                Ona nadal jednak nie odpuszczała. Gryzło ją to. Czyżby Wellinger aż tak liczył się z jej zdaniem? Poczuła chwilową satysfakcję.
                Po śniadaniu chłopcom zafundowano kolejny trening na siłowni. Tym razem miała jedynie ich obserwować i ewentualnie reagować na jakieś oznaki bólu. Sarah najwyraźniej zauważyła zachowanie Andreasa i skupiła swoją całą uwagę na Dannym. Do szatynki przysiadł się Werner.
- Jak Ci idzie? – spytał z serdecznym uśmiechem.
- W porządku. Łapię powoli kontakt z wszystkimi.
- A prywatnie… - przymrużyła oczy i spojrzała na trenera.
- Tęsknię – odparła.
- Już niedługo. Wiesz… - zaczął. – Myślałem, że będziesz chciała zabrać rodzinę czasem na zawody, więc, jeśli tylko będziesz chciała, to powiedz, a ja załatwię wejściówki – była zaskoczona jego propozycją, ale jednocześnie wdzięczna, że sam wyszedł z inicjatywą. Ona nienawidziła się prosić nikogo o nic.
- Dziękuję – oczy zaszkliły się jej delikatnie.
- Nie ma za co. Dobry fizjoterapeuta, to szczęśliwy fizjoterapeuta – odparł. – Wracam do chłopaków. Wieczorem narada, pamiętasz?
- Pamiętam. Do zobaczenia.


***


                Tęskniła? Za kim? Szereg pytań nasuwał się mu na myśl. Nie wyglądała na zajętą kobietę. Wręcz przeciwnie. Myślał, że skoro tak dobrze im się rozmawia, to należałoby sądzić, że to działa w dwie strony. Zaintrygowała go. Od początku mu się spodobała. Obecnie nie miał dziewczyny. Z Claudią rozstał się dwa lata temu i od tej pory odpoczywał od związku. Według jego matki powinien rozejrzeć się za odpowiednią kandydatką. W końcu miał te swoje 25 lat.
- Marinus? – dostał piłką w głowę. Spojrzał gniewnie na Wankiego.
- Czego chcesz?
- Mózg Ci paruje. Nad czym tak dumasz?
- Nieważne… - ostatnie na co miał ochotę to dzielenie się sensacjami z kolegą.
- Chyba ważne jednak. Powiedz mi tylko czy wszystko w porządku.
- Tak. Uwierz mi – uśmiechnął się. Miał nadzieję, że zadziała.
- Wracamy do treningów – klepnął go przyjacielsko po plecach.


***


                Siedziała wieczorem nad basenem i czekała na Marinusa. Zjawił się kilka minut po 20. Usiadł obok niej i bez słowa wpatrywał się przed siebie.
- Stało się coś? – spytała.
- Ukrywasz coś przede mną? – odparł, nadal nie patrząc na nią.
- Nie, skąd taki pomysł?
- Nieważne…
- Ważne! Marinus! – prawie krzyknęła.
- Masz kogoś? – spytał z wyrzutem. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Dlaczego pytasz?
- Bo Cię lubię… - zatkało ją. Nie miała pojęcia co mu odpowiedzieć. Odeszła na pewną odległość.
- Ja też Cię lubię, ale nie w ten sposób. Po drugie, nie wolno nam. Znasz reguły. Wiesz dobrze, że nie zaryzykuję utraty pracy. Jest mi potrzebna.
- Do czego więc?
- Przestań! – gotowało się w niej. Nie mogła mu powiedzieć o Grace. Widziała rozczarowanie w jego oczach. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Ale co mu miała powiedzieć? Nie czuła nic więcej. Lubiła go jak kolegę, dobrego, ale kolegę. A on jej wyskoczył z czymś takim. Nie rozumiała jak mogła przeoczyć jego zachowanie. Wydawał się taki normalny. Gdzie popełniła błąd? Gdzie dała mu złudnych nadziei?
- Nie było tematu. Zapomnij o tym – odparł całkiem spokojnie.
- Nie chcę, żeby nasza relacja się przez to popsuła… - dodała.
- Uwierz mi, że wszystko w porządku – wstał i podszedł do niej. Spojrzał jej w oczy i lekko się uśmiechnął. – Może za dużo sobie wyobraziłem. Wybacz mi. Taka moja natura. Obiecuję zachowywać się normalnie.
- Mówisz to tak, jakbyś nic mi nie powiedział…

- Bo się zapędziłem. Tak na mnie działasz najwidoczniej – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Spasowała. Widocznie to był naprawdę taki typ człowieka.

1 komentarz:

  1. mało, mało, zdecydowanie Z A M A Ł O !! :P
    Marinus by wszystko zrozumiał, a Anna zamiast jemu zaufać, to robi tajemnice. może w końcu się przed nim otworzy... jakoś brakuje mi tu docinek Andiego... czyżby zamilkł na wieki ?? :P
    znudzona czeka na kolejny rozdział ;) :D
    M.

    OdpowiedzUsuń