Werner zdecydował się na Richarda, Severina. Marinusa, Wanka i
Wellingera. Sprawdzony skład. Najrówniejsza forma jak na ten czas i miał
przeczucie, że go nie zawiodą.
Anna
pakowała swoje rzeczy do ukochanej walizki w kropki. Grace oglądała bajeczkę w
salonie i cichutko podśpiewywała pod nosem. Lisy wciąż nie było, ale miała
wrócić do godziny czasu. Anna spojrzała na zegarek. Za 4 godziny miała samolot
do Helsinek. Cała kadra miała zjawić się na lotnisku w Monachium. A sam dojazd
trwał 2 godziny. Umówiła się z Wellingerem i Krausem, że zabierze się z nimi
ich samochodem. Mieli być za kilka minut. Denerwowała się. Te mistrzostwa były
dla niej przełomem. Nigdy nie uczestniczyła w takich imprezach, a teraz ma
zająć się dyspozycją 5 osób, które mają walczyć o medale. Mistrzowie
olimpijscy. Ale to brzmiało. Czasem zapominała z kim pracuje.
Stanęła w
progu i obserwowała córeczkę. Grace spojrzała na mamę i uśmiechnęła się
szeroko.
- Mamusiu, długo Cię nie będzie?
- Dwa tygodnie. Ale zleci – usiadła obok niej i przytuliła do
siebie. – Wiesz, że mama cię bardzo kocha i robi to dla Ciebie?
- Wiem. Babcia mówi, ze jest z Ciebie dumna.
- Ja z was też. Bo tak dzielnie sobie radzicie.
- Mamo, a kiedy wujek Thomi przyjedzie?
- Może po mistrzostwach. Chcesz pobawić się z Lilly?
- Tak. Wujek powiedział, że jestem baldzo gzecna – zachichotała.
- Bo jesteś aniołeczku – ucałowała jej główkę.
- Jestem! – donośny krzyk Lisy wyrwał je z zamyślenia.
- Dobrze. Chłopaki zaraz będą. Gdzie ty się podziewasz całymi
dniami? – podeszła bliżej i spytała.
- Powiem Ci jak wrócisz. Nie tego załatwiać w 5 minut.
- Mamo!
- Obiecuję. Ale jedź szczęśliwie i zadzwoń.
- Nie mogłabym nie zadzwonić, bo muszę wiedzieć, że radzisz
sobie z moim dzieckiem – zachichotała.
- Nie rób głupstw – dodała.
- A to do czego się miewa?
- Nie szukaj ojca dla Grace na siłę. Nie kieruj się tylko jej
dobrem, ale spójrz na siebie i jak Twoje życie będzie wyglądać.
- Mamo... – wywróciła oczami.
- Jeśli Ty będziesz kogoś kochać, to i Grace pokocha tego
faceta. Nie mieszaj sobie w życiu – poprosiła.
- Jakby było mało skomplikowane.
- Obie znamy prawdę – dodała. Telefon Anny wydobył z siebie
znajomy dźwięk. Andreas.
- Muszę iść. Już są.
- Powodzenia i trzymaj się – przytuliła córkę.
- Kochanie chodź do mamy, bo jedzie – poprosiła Grace.
- Kocham Cię mamusiu – przytuliła się do jej szyi.
- Ja Ciebie też. Bądź grzeczna – ucałowała jej czoło. Postawiła
na ziemi i ubrała kurtkę. Wzięła walizkę i torebkę i udała się do wyjścia.
***
W
samochodzie panowała dziwna atmosfera. Andreas siedział jako pasażer i patrzył
się przed siebie bez słowa. Anna z tyłu, obładowana dookoła torbami,
obserwowała go kątem oka. A Marinus... Marinus prowadził i nucił pod nosem.
Najwidoczniej zaczynał chłopak odżywać po tym toksycznym uczuciu, które do niej
żywił.
- Powiedzcie coś – poprosiła. Andreas odwrócił głowę w jej
stronę. Jego wzrok był totalnie pusty. Od kiedy wybiegł z jej pokoju nie
rozmawiali.
- Marinus się zakochał – odparł smutno, odwracając wzrok.
- Naprawdę! – uśmiechnęła się szeroko. – Tak się cieszę.
Uściskałabym Cię, ale nie mam jak!
- Uwierz mi Anna, że ja też się cieszę. Bez urazy, ale tkwienie
w martwym punkcie niczego nie załatwiało.
- Cieszę się. Naprawdę – jedyna pozytywna rzecz tego dnia.
Andreas nadal ją ignorował i z jego twarzy nie można było nic wyczytać.
***
W samolocie
przypadło jej miejsce właśnie obok niego. Cieszyła się jak małe dziecko, ale z
jego miny można było wyczytać, że siedzi tu na skaranie.
- Powiesz mi o co chodzi? – spytała szeptem.
- O nic – warknął.
- Andi – poprosiła. – Mówiłeś, że chcesz się zaprzyjaźnić. A od
wtargnięcia Thomasa zachowujesz się jakbym Cię uraziła.
- Nie uraziłaś! – odparł głośno. Pierwszy raz od startu samolotu
na nią spojrzał.
- Dlatego krzyczysz?
- Informuję.
- Informuj ciszej – odparła. Wiedziała, że to nic nie da.
- Przepraszam – usłyszała. – Ana, bo ja...
- Wellinger! – usłyszeli krzyk Marinusa. – Gdzie do cholery masz
mój prezent?!
- W walizce. Uspokój się. Nie jesteś sam – odparł chłodno.
- Dokończ, proszę – powiedziała nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie umiem, gdy jesteś z Morgim.
- Żartujesz? – zmarszczyła brwi. – To ty się możesz pieprzyć z
miliardem lasek, a ja nie mogę mieć chłopaka?
- Nie o to chodzi...
- A o co? Nadal sobie myślisz nie wiadomo co? Obiecałeś...
- Ana – szepnął. Ale nie chciała go słuchać. Założyła słuchawki
i zamknęła oczy, ignorując go.
***
Od kilku
minut spała słodko obok niego. Mógłby na nią patrzeć praktycznie cały czas. Ana
była wyjątkowa. Pytała, to jej odpowiedział. Chciał, żeby była szczęśliwa, ale
nie mógł znieść triumfu Thomasa. Za bardzo się z tym nosił. Nawet jego
największy kompan Gregor nie wytrzymywał.
Gdy
wylądowali, dotknął delikatnie jej policzka.
- Ana, jesteśmy – liczył, że się obudzi od razu.
- Już? – mruknęła. Dopiero, gdy zrozumiała kto jest obok, zerwała
się nagle.
- Spokojnie. Nic Ci nie zrobię – odparł i zajął się sobą.
Bardzo fajny rozdział. Szkoda , że Anna i Andreas nie mogą się dogadać.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny :)
Pozdrawiam i życzę weny ;*
A może się dogadają? :D
UsuńDziękuję i pozdrawiam również :* :D
Jak kiedyś będę chciala jechac 2 godziny autem z facetem, ktory sie mna zabawil i jego przyjacielem, któremu dalam kosza to sie zgłoszę do Anny i zapytam xD.
OdpowiedzUsuńMama Anny jako doswiadczona kobieta dala jej świetną rade. Tylko czy teraz bohaterka dokona wyboru po swojemu czy dalej będzie patrzyła przez pryzmat dobra córki?
Widze, ze zaczyna sie nowy sezon, zasugerowałabym ci rozdział lub pół poświęcony pracy Anny w kadrze. Pisze to, bo pamiętam jak będąc młodszą czytałam opowiadania, w których boCHaterki pracowały jako rzeczniczki prasowe itd, a ich dzień pracy wyglądał mniej wiecej tak: [Imiona i sytuacje są wymyślone przeze mnie! Niestety opis tego typu juz nie xD]. "Kasia pracowała w Austria Team jako rzeczniczka prasowa. Praca byla bardzo mecząca, zaniedbywała przez to swojego Gregora. Tego dnia zaspala, wstala o 6 i nie jedząc śniadania pognała do pracy, gdzie czekal na nia meczacy dzien. W pracy zakopala sie w stercie gazet i porobila cos na stronie internetowej Team'u. Do domu wrocila o 23 i bardzo zmęczona poszla spac."
Przepraszam, ale cos takiego bardzo mnie smieszy xD
W kazdym razie, zycze weny i czekam do soboty!
Pozdrawiam, Ola :))
Haha xD Mnie też coś takiego zawsze śmieszyło, ale dopiero teraz uświadomiłaś mi, że robię to samo xD Trochę nieświadomie, bo skupiałam się na poza skokowej historii, ale może faktycznie, czas troszkę napisać o tej wspaniałej pracy polegającej na masowaniu obolałych tyłków i chudziutkich nóżek :P
UsuńAż tak żałośnie wyszło z tym samochodem? xD Kurde, chyba wstyd coś dalej publikować xD
Tak więc, dziękuję za radę. Postaram się wcielić ją w życie już w sobotę, żeby ludzie nie musieli czytać bredni jak od 13 hotki :P
Również pozdrawiam :D
Nie nie nie nie nie nie nie nie nieeeeeeee. Nie robisz tego samego :D
OdpowiedzUsuńNie napisałam tego zeby cie pogrążyć czy cos. Po prostu tak mi sie przypomnialo, przepraszam, zle mnie zrozumiałaś :)
Nie wyszlo zalosnie z tym samochodem. Wszystko wyszlo swietnie, serio.
Tylko chyba ja sie zle wyrazilam, w zadnym stopniu moj komentarz nie odnosi sie do twojego opowiadania, ktore jest swietne.
Jeszcze raz przepraszam, ale nie chcialam ..... xD
Nieee, chyba Ty właśnie dobrze napisałaś, a ja jakoś pokrętnie zrozumiałam. W każdym bądź razie wszystko gra i to tylko sugestia żeby rozwinąć coś, a nie zapieprzać z tym :P
UsuńNie musisz przepraszać :P Nic się nie stało :D
To jedna z fajnych konstruktywnych uwag, które lubię :D
Tak a propos hotek xD
OdpowiedzUsuńhttp://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/02/62.html
Ledwo zajrzałam, już dostałam oczopląsu xD Zajrzę po Kaszubie, przez snem. Przyda się poprawa humoru :D Dziena :DD
OdpowiedzUsuń