niedziela, 11 stycznia 2015

Prolog

Zmęczona wróciła do wynajmowanego mieszkania w Mittenwald. Do jej uszu dotarł stłumiony odgłos włączonego telewizora. Odwiesiła płaszcz w korytarzu i skierowała się do kuchni. Nalała sobie szklankę pomarańczowego soku i udała do salonu. Oparła się o futrynę i spojrzała na śpiącą na sofie mamę. Podeszła i delikatnie trąciła jej ramię.
- Anna? Już jesteś? – zdziwiła się widokiem córki. Zerwała się gwałtownie na równe nogi i spojrzała na zegar na ścianie.
- Już 18 mamo – zachichotała. – Jak Grace? – spytała, w międzyczasie udając się do pokoju dziewczynki. Uchyliła delikatnie drzwi i zobaczyła swoją drobniutką córeczkę śpiącą na łóżeczku. Weszła cichutko i otuliła dziewczynkę, by nie zmarzła. Po chwili wyszła do kuchni, słysząc odgłosy z tamtego pomieszczenia.
- Długo już śpi?
- Położyłam ją z godzinę temu. Chciała jak zwykle na ciebie zaczekać, ale oczka same jej się mrużyły i nie miałam serca – szatynka usiadła w kuchni, a brunetka podała jej talerz zupy na stół.
- Zamykają przychodnię… - rzuciła sucho. Lisa obróciła się przodem do niej i spojrzała na córkę z przerażeniem.
- Co ty mówisz dziecko? Jak to zamykają?
- Normalnie. Przenoszą wszystko do szpitala w Ruhpolding.
- Co teraz? – z wrażenia usiadła naprzeciw.
- Zwolnią mnie. Fizjoterapeutów mają pod dostatkiem – zachowywała się, jakby nadal nie dotarło do niej, że za kilka dni będzie bezrobotna. Z 5-letnią córką i matką na utrzymaniu.
- Nie ma innej opcji?
- Nie. Muszę zacząć szukać nowej pracy – odparła i zaczęła jeść. Choć nie miała na to kompletnie ochoty.
- Może jednak przyjmę ofertę od Marcela? Przecież sprzątanie domu to żadna hańba – odparła.
- Mamo, nie! Nie będziesz sprzątać kibla temu kretynowi! Poradzimy sobie!
- Może w końcu zażądasz pieniędzy od Jakoba? Przecież Grace jest też jego córką…
- Mamo… Mówiłam ci tyle razy. Z resztą, sama mu powiedziałam, że nie chcę ani grosza od niego. Chciał się pozbyć Grace, zapomniałaś?
- Nie, ale jak dalej będziesz taka uparta, to wylądujemy na bruku…
- Poradzimy sobie – powtarzała w kółko. Nie wyobrażała sobie innej opcji.
- W porządku. I tak cię nie przekonam. Położę się… - odparła. – Dobranoc – pogładziła ramię córki i opuściła pomieszczenie.

***

                Anna długo zastanawiała się co dalej. Całą noc spędziła na przemyśleniach dotyczących przyszłości. Nie mogła myśleć tylko o sobie, najważniejsza była dla niej córka. W środku nocy obudziła się przestraszona. Udała się do kuchni i wypiła szklankę zimnego soku. Chłodny napój rozlał się po jej ciele, dając uczucie ukojenia. Spojrzała przez okno na miasteczko. Było takie spokojne. Na ulicach paliły się latarnie i potwornie dodawało to uroku. Mieszkała na małym wzgórku, przez co mogła obserwować centrum Mittenwald z góry. Dobrze jej tu było. Miała pracę, Grace dobre przedszkole, a jej mama miłe sąsiadki, z którymi mogła porozmawiać. Ucieczka z Rosenheim dobrze im zrobiła. Tam wszystko kojarzyło się jej z Jakobem. Miała do siebie pretensje, że z powodu głupiej miłości straciła rozum i doprowadziła do tego. Zostanie matką w wieku 18 lat, to wcześnie. Nie była gotowa, ale za żadne skarby nie oddałaby Grace. Kochała to dziecko od poczęcia. Jednak obiecała sobie jedno. Nigdy więcej nie pozwoli dojść sercu do głosu i nie zakocha się w żadnym mężczyźnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz