Dopiero w
pokoju, gdy była sama pozwoliła łzom płynąć swobodnie po policzkach. Płakała
gorzko. Nie rozumiała tej niesprawiedliwości, ale miała pracę. Nie musiała aż
tak zmieniać swojego życia. Werner zrobił dla niej naprawdę dużo.
Usłyszała
pukanie. Nie chciała, by ją nękano.
- Ana, otwórz – usłyszała znajomy głos, którego tak
potrzebowała. Wpuściła go do środka i przylgnęła do jego silnych ramion. –
Oboje wiemy, że w czystej walce dostałabyś o miejsce – ucałował jej głowę.
- Ale tutaj nie miałam szans od początku.
- Gdyby nie Ty, nie zrozumiałbym tylu rzeczy – zmusił ją, by
spojrzała mu w oczy. – Ty cholerna mendo! – zachichotał. – Postawiłem się tym
dupkom - dodał spokojniej.
- Co? – spojrzała na niego zaskoczona.
- Zagroziłem, że odejdę z kadry, jeśli zatwierdzą to czupiradło.
- Co Ty robisz? Zwariowałeś? – chciała się wyrwać.
- Nie tylko ja. Chłopcy też.
- Jesteście niepoważni. Kim ja jestem, żeby się tak dla mnie
poświęcać?
- Cudowną kobietą.
- Przestań – chwycił jej podbródek w dłonie i zmusił, by na
niego spojrzała.
- Kocham Cię – powiedział to z tak ogromnym spokojem i pewnością.
- Żartujesz? – nie mogła złapać oddechu.
- Nie. Kocham Cię Ana – uśmiechnął się szeroko do niej. – Od zawsze
Cię kocham. Może powiesz coś? – spytał po chwili, widząc, że ją zatkało.
- Nie mogę w to uwierzyć...
- Uwierz. Kochanie moje – przytulił ją do siebie. – Nie
wyobrażam sobie swojego życia bez Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim. Byłem
głupi ignorując to uczucie. Ale tylko z tobą czułem się szczęśliwy. Co ja
mówię! Tylko z tobą jestem szczęśliwy!
- Ja Ciebie też kocham – w środku zalewała ją fala szczęścia i miłości.
Walczył o nią. Kochał ją. W końcu znalazła kogoś, kto kochał ją równie mocno,
jak ona jego. Poczuła jego wargi na swoich. Był taki czuły i delikatny w swoich
pocałunkach. Jakby chciał jej pokazać, jak wiele dla niego znaczy. Że to nie
jest chwilowe.
Oderwała się od niego i spojrzała mu
w oczy. Poczuła taką nieopisaną radość. Wskoczyła na niego i przytuliła mocno
do siebie. Objął ją ramionami i przygarnął do siebie.
- Nie znałem Ciebie z tej strony – zaśmiał się głośno.
- Ja siebie też. Dziękuję – dotknęła jego policzka dłonią.
- Za co? Że zrobiłem wszystko, żebyś została ze mną?
- Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
- To się przyzwyczajaj, kochanie. Teraz będę Cię rozpieszczał takimi
rzeczami. Ciebie i Grace.
***
Powrót do
Niemiec był przyjemny. Nie musiała się ukrywać z niczym. Andreas pozwolił jej
wtulić się w siebie i nie odstępował jej na krok. Chciał pojechać z nią do
Mittenwald i powiedzieć Grace, że postara się zastąpić jej ojca. Bo pokochał to
dziecko jak swoje. Od pierwszego dnia.
- Myślisz, że jak to przyjmie? – spytał ją, szepcząc na ucho.
- To mądre dziecko. Ale poczekajmy z tym chwilę. Daj nam ochłonąć.
- Aż za takiego kretyna mnie miałaś?
- Nie chcesz wiedzieć...
- W życiu bym nie pomyślał - przeczesał swoją dłonią włosy. Wszystko tak nagle się zmieniło. I na dodatek było dokładnie tak jak powinno być. Poczuł ulgę. W końcu jego życie zaczynało mieć jakiś głębszy sens. Z najwspanialszą na świecie kobietą przy boku. I żadna różnica wieku nie mogła tego zepsuć. Oboje byli skazani na siebie.
-Obiecasz mi coś? – spytał. Spojrzała
mu w oczy. – Nie zdradź mnie. Błagam Cię. Nie wiem jakbym to zniósł.
- Nie masz się o co martwić – pogładziła dłonią jego ramiona,
obejmujące ją w talii.
***
2 lata późnej...
|Otworzyła zaspane oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu i spojrzała na maleńki zegarek stojący na szafce nocnej. 7 rano. Dotknęła
swojego zaokrąglonego brzucha. Za 3 miesiące mieli przywitać ich pierwsze
wspólne dziecko. Andreas spał obok niej, wtulony w jej ramię jak w poduszkę.
Grace była
wniebowzięta, gdy dowiedziała się, że będzie miała braciszka. Od tamtego czasu
prawie wszystko się zmieniło. Był środek maja. Mieszkali w ich własnym domku,
tuż przed Ga-Pa. Był mały, przytulny, z widokiem na góry i co najważniejsze,
pełen miłości.
Wysunęła
się w objęć narzeczonego i udała do kuchni. Wstawiła wodę na herbatę. Od dawna niedzielne
poranki nie były takie spokojne. Przygotowała stos kanapek i ustawiła na stole
w jadalni. Otworzyła drzwi na taras. Miała doskonały widok na szczyty Alp.
Oparła się o framugę i zaciągnęła górskim powietrzem.
- Ładnie to tak uciekać z rana? – poczuła usta ukochanego na
karku. Objął ją ramionami w pasie i mocno przytulił do siebie.
- Nie chciałam Cię budzić.
- Jak maleństwo? – dotknął jej brzucha i pogładził go dłonią.
- Spokojne. Zjesz coś?
- Ciebie – ugryzł płatek jej ucha. Spojrzała na niego jak na
dziecko.
- Mówię poważnie.
- Usiądź na tarasie. Wszystko przyniosę tutaj. Zjemy śniadanie
na świeżym powietrzu – odparł i po chwili zniknął w kuchni. Wykonała jego
polecenie. Po kilku minutach na dworze pojawiła się Grace. Przytuliła do mamy i
ucałowała jej policzek.
- Tata powiedział, że zjemy tutaj – uśmiechnęła się szeroko.
Anna była szczęśliwa, że mała traktowała Andreasa jak własnego ojca. On z
resztą strasznie wydoroślał.. Zajmował się przybraną córką jak swoją. Na każde
„tata”, „córeczko”, czy jakiekolwiek tego typu słowo, reagowała łzami w oczach. Od narodzin Grace marzyła o takich momentach.
Gdy
dowiedziała się, że jest w ciąży, zamarła. Koszmar z przed 8 lat wrócił do jej
umysłu. Bała się mu powiedzieć. Że ucieknie, że zostawi ją samą. Tym razem z
dwójką dzieci...
*
- Ciąża... – gdy w końcu
odważyła się to powiedzieć, czekała jak na ścięcie.
- Tak. Drugi miesiąc.
- Kochanie – uśmiechnął
się szeroko, powodując, że całe zaskoczenie zniknęło z jego twarzy.
- Cieszysz się?
- Oczywiście! Grace
potrzebuje rodzeństwa. Kocham was i zawsze chciałem, by moje nasienie też coś
genialnego stworzyło.
- Tak się bałam...
- Nie ma czego. Nie
zostawię Cię. Za bardzo Cię kocham – zrozumiała że wszystko będzie dobrze.
*
Z
zamyślenia wyrwał ją sam zainteresowany.
- Nad czym tak myślisz?
- Ja go nazwiemy?
- Hmm – popatrzył na Grace. – Może Mario?
- Mario?
- Mamo, ładne imię.
- Mario Wellinger... – zamyśliła się. Podobało jej się z każdym
kolejnym powtórzeniem w głowie. – Zgadzam się. Niech będzie Mario – uśmiechnęła
się szeroko. Spojrzała na uśmiechniętego Andreasa i Grace. Miała wszystko czego
potrzebowała do szczęścia.
KONIEC.
*****
Uff. W końcu udało mi się dokończyć jakieś opowiadanie ;)
Strasznie dziękuję Wam za odwiedzanie, czytanie i w szczególności komentowanie tego opowiadania. Historia Anny i Andreasa zdecydowanie jest zdecydowanie jedną z lepszych jakie napisałam. (O reszcie lepiej nie wspominać :P )
Może jeszcze w te wakacje pojawi się prolog historii, która zaprząta moją głowę od mniej więcej lutego. Więcej szczegółów za jakiś czas. Najpierw muszę się uporać ze swoim zagmatwanym życiem (żeby nie mówić burdelem w życiu). Ale, nie ma tego złego :)) Co nas nie zabije, to nas wzmocni, prawda? Tak więc mam nadzieję, że do zobaczenia. Wkrótce :)
Pozdrawiam Was serdecznie wszystkie i jeszcze raz dziękuję za czytanie. Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłyście czas na tą banalną historię.
Wiem, że rozdziały za krótkie, zbyt ogólne, ale chyba nie to było moim zamysłem, by opisywać. Chciałam chyba udowodnić sobie, że mogę jednak napisać coś z sensem i że istnieją happy endy i wyjścia z dziwnych sytuacji :)
Jeszcze raz.
Dziękuję :)))
Nieeeeeeee nie nie nie nie..... �� �� :((((( za Wcześnie, za szybko, nie :((
OdpowiedzUsuńEpilog piękny, ale na co ja teraz będę czekała? :(
Dziękuję za historię, pozdrawiam najmocniej, Ola
Aaa! Dziękuję! :D Za to, że czytałaś, że komentowałaś i że czekałaś :D Nie chcę nic obiecywać, ale jeśli mnie natchnie i dam radę, to napiszę coś. Może :P
UsuńPozdrawiam równie mocno :D
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńMatko szkoda,że już koniec.
Bardzo mi się podoba epilog bo wszystko skończyło się dobrze.
Andi wydoroślał to cud.
Cóż na zakończenie mogę napisać.
Całe opowiadanie jest genialne co du dużo pisać.
Widać,że między Andreasem i Anną było wiele dróg do pokonania aby w końcu mogli być razem.
Czekam do następnego opowiadania.
Buziaki :*
Dziękuję bardzo za Twoje komentarze i czytanie tego opowiadania. Myślałam na początku, że nie ma sensu tego nigdzie publikować, bo jest beznadziejne. Ale pod koniec już wydawało mi się całkiem znośne :P
UsuńPostaram się napisać coś jeszcze :p
Pozdrawiam :*
nadszedł ten moment, w którym żegnamy się z Anną i Andim :( będzie mi ich bardzo brakowało, przywiązałam się do nich :)
OdpowiedzUsuńrozdział idealny jak zwykle :) i ten opis domu, jaki razem stworzyli... taki ciepły, rodzinny i pełen miłości <3 kto by się spodziewał, że tak to się zakończy, że Andi dojrzeje do roli przyszłego męża i ojca... :)
mam nadzieję że następne opowiadanie będzie dedykowane mojemu Rysiowi ;) :P
buziaki :*
M.
p.s. trzymam kciuki za powodzenie PEWNEJ SPRAWY ;) :D
No kto by się spodziewał? :P Andiś tak dorósł :P
UsuńNie powiem o kim :P
Pewnej sprawy? :P Dziękuję :*
Cała ta historia jest piękna! Nie raz się wzruszyłam. Mam nadzieję, że nie pozwolisz nam długo czekać na następną historię.
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńTo wszystko zależy jak mi się życie ułoży :P
Pozdrawiam :D
Ooooooo....... kocham twoje opowiadanie. Jest cudowne. No i to zakończenie... przecież lepiej być nie mogło!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zakończenie, a jeszcze jeśli na dodatek to mój Wellinger jest taki szczęśliwy, to normalnie mam banana na dziobie i ręce same mi się składają do oklasków.
Bardzo serdecznie ci dziękuję za to opowiadanie, za to że miałam możliwość przeczytać coś tak cudownego.
Andi jako dojrzały mężczyzna, z narzeczoną i dwójką dzieci... piękny obrazek.
Pozdrawiam bardzo serdecznie, buziaki ;)
I oczywiście czekam na kolejną historię. Wierzę, że będzie równie piękna jak ta.
Buźka! Lilka :)
Bardzo dziękuję! :D Ten komentarz zrobił mi dzień :))
OdpowiedzUsuńNie mogłam ich pozostawić samych sobie :P
Pozdrawiam serdecznie również :* :))
Mam nadzieję, że uda mi się ją zacząć :)))
Pozdrawiam :D