poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 15.

Świątecznie....

***


                Przeklinał siebie w duchu za to co zrobił. Przecież to mogło wszystko skomplikować. Nie potrzebował jej na karku. Owszem, na początku chciał ją przelecieć, ale z biegiem czasu stawała się dla niego coraz mniej atrakcyjna pod względem szybkiego numerku. Ona nie potrzebowała rozrywki na jedną noc i miał świadomość, że nigdy by nie dostał tego, co dostaje od innych. Anna była zbyt mądra by to zrobić. I zbyt nie dla niego.
               Zaczynał rozumieć co Marinus i Thomas w niej widzieli. A Krausi to urodzony, chorobliwy romantyk, który cholernie mocno, choć rzadko się zakochuje. Tutaj trafił na ścianę i wyjątkowo mu współczuł. A Thomas... Doświadczony facet, z dzieckiem. Czy ona mogła sobie poradzić z takim bagażem? Najwyraźniej, bo jej to w ogóle nie przeszkadzało. Przecież nie dawałaby nadziei, jeśli nic by nie było na rzeczy...
                Męczył się tej nocy. Męczył się praktycznie do rana, za co przeklinał siebie. Nie rozumiał po co pocałował jej czoło. Przecież to nienormalne. Coś go tknęło i zrobił. Zastanawiał się czy to nie wina tych ślicznych, pełnych niepewności zielonych oczu...


***

               
                Przechadzała się wokół domków skoczków w poszukiwaniu Andreasa, który zaginął po serii próbnej. Zaglądała do toalet, domków, budek z jedzeniem. Gdy już miała podążać w stronę boksu dla Niemców, zobaczyła charakterystyczną fioletową czapkę z logiem Milki za jakąś budką. Podeszła bliżej i zobaczyła Andreasa z niezidentyfikowaną blondynką, całujących się bez wytchnienia. Lekko zakuł ją ten widok. Po chwili chrząknęła głośno, dając znać, że tutaj jest.
- Ana, ała! – Andreas walnął się głową w blachę. – Co tutaj robisz? – spytał, ignorując kompletnie blondynkę.
- Za 10 minut masz być na górze, inaczej nie zdążysz. Gówno mnie obchodzi co tu robisz, ale nie będę za tobą latać i Cię szukać, jak małego dziecka. Ogarnij się gówniarzu! – warknęła. Tajemnicza blondynka chciała ukradkiem wymsknąć się z terenu.
- Nie krzycz na mnie!
- Będę! Bo jesteś niereformowalny!
- Alina, stój! – Wellinger zwrócił się do dziewczyny.
- Aneta – poprawiła go zdenerwowana i odeszła.
- Nawet imienia dziewczyny, którą zamierzałeś przelecieć, nie potrafisz zapamiętać. Cymbał! – prychnęła.
- Za to twoje znam doskonale – podszedł do niej maksymalnie blisko i przytrzymał za ramiona, gdy chciała się odsunąć. – Mówiłem już, że ślicznie wyglądasz jak się złościsz i jesteś zazdrosna? – wyszeptał tuz przy jej ustach i z szerokim uśmiechem pobiegł w stronę boksu.


***


              Osłupiała stała tam jeszcze kilkanaście sekund i próbowała przetrawić rewelacje Wellingera. Zazdrosna? Ja?! Dostała napadu furii i ciepło oblało całe jej ciało. Gdyby mogła, to by kogoś pobiła. Odszukała matkę i córkę i stanęła obok nich.
- Kto Cię tak zdenerwował? – spytała Lisa.
- Nieważne – warknęła. Wzięła Grace na ręce i pozwoliła małej wtulić się w jej szyję.
- Ten gówniarz? – zesztywniała na to pytanie.
- Kto? Wellinger? – udawała głupią. Łudziła się, że odwróci sytuację.
- No ten co wczoraj przyszedł do Ciebie.
- Nie – skłamała. Wdawanie się w dyskusję ze starszą panią Fischer nie miało sensu.
- Nie denerwuj się. Grace bardzo to przeżywa – spojrzała na córkę. Faktycznie przestraszona wpatrywała się w nią.
- Moje maleństwo – dała jej całusa. – Mama nie jest zła. Po prostu za krótko spałam i za dużo ludzi coś ode mnie chce. A wolałabym pobyć troszkę dłużej z Tobą i babcią.
- Mamusiu... A cy wujek Thomi pozwoli mi się dzisiaj pobawić z Lilly?
- Zapytam. Ale to zależy czy jej mama nie zabierze jej do domu.
- A dlacego wujek nie mieska z mamą Lilly?
- Bo czasem tak jest, że dwójka ludzi już nie może ze sobą być i się rozstają.
- Ty i tata tak zrobiliście? – wiedziała, że usłyszy to pytanie.
- Tak. Tatuś był zbyt młody, żeby się nami zająć. Ale obiecuję, znajdę Ci najlepszego tatusia na ziemi! – uśmiechnęła się szeroko. Dziewczynka tylko dała jej buziaka w policzek. Miała nadzieję, że się wywiąże z obietnicy...


***


                O kim myślał na górze? Oczywiście o Annie. Kompletnie nie rozumiał co się z nim działo, gdy była w pobliżu, ale lubił to. Jako typ gracza, zdobywcy czuł wyzwanie. Chciał ją do siebie przekonać, ale nie wiedział jak.
                W ostatniej chwili udało mu się zdążyć. Gregor, który miał z nim skakać w parze, skwitował to potrząśnięciem głowy.
- Cóż się tak zatrzymało, że jeszcze dyszysz?
- Nie martw się. To nie potrzeba – uśmiechnął się krzywo. Fama o jego rozwiązłości poszła w świat. Cudownie. Nie chciał, by ktokolwiek myślał o nim w kategoriach "dziwkarz", czy "kolekcjoner bez uczuć".
                Usiadł na belce i spojrzał w dół. Gdzieś tam była jego mama, siostry, przyjaciele, Anna... Za ostatnią myśl zganił się w głowie. Usłyszał huk tysięcy kibiców, wspierających go, wierzących, że może, że da radę. Był nadzieją niemieckich skoków, gwiazdą. Speaker wyczytał jego nazwisko. Ile by dał, żeby zobaczyć wyraz twarzy Anny, albo wiedzieć, czy w ogóle zaciska za niego kciuki. Werner machnął flagą. Odepchnął się energicznie i pojechał w dół.


***


                Denerwowała się od kilku skoków. Przecież to oczywiste, że on i Morgi byli dla niej ważni. Musiała oddać małą mamie i powędrować do boksu Niemców, bo Markus narzekał na łydkę. Gdy usłyszała jego nazwisko, zmarła i nie mogła odpuścić sobie tego widoku. A skoczył wyśmienicie...


5 komentarzy:

  1. Jejku rewelacyjny :) Mamy nadzieje że wena przyjdzie ci bardzo szybko bo skończyłaś w momencie , w którym moja wyobraźnia mówi , że po skoku Anna rzuciła się Wellingerowi na szyje heheh :) Życzę weny i pozdrawiam Karolina :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :D
    Spojlerować nie będę, ale zarówno Anna jak i Andiś nie zachowują się jak cywilizowani ludzie... :P
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok. Jasne rozumiem :) Kiedy kolejny ? Karolina

      Usuń
    2. Weekend najwcześniej ;))

      Usuń
    3. Jakoś przeżyję ale już nie mogę się doczekać :)

      Usuń